środa, 11 grudnia 2013

Rozdział 63.

No, to ktoś jeszcze pisał próbne gimbazjalne i chce ze mną pomarudzić? ^^
______________________

Byłam wewnętrznie rozdarta. No bo jednak Zielonotrawna wreszcie nie będzie zatruwać mi życia, ale z drugiej strony umarła straszną śmiercią.
- Nie wierzę. - Lee zakryła twarz dłońmi. - Voldemort powrócił, śmierciożercy się reaktywują, zabiją mnie i ciebie, i Amebę, i w ogóle innych, zaraz zwariuję - zaczynała swój słowotok, a z każdym słowem mówiła coraz głośniej i piskliwiej.
- OGARNIJCIE SIĘ WY WSZYSCY! - wydarł się Potter.
- Nie drzyj, kurwa, mordy - warknęłam. - Może jesteś za głupi, żeby to zrozumieć, ale ktoś właśnie umarł.
Natychmiast pożałowałam, że to powiedziałam. Przed oczami przeleciał mi wizerunek Albusa Pottera.
Odwal się od niego, głupia krowo, oznajmiła Ameba w mojej głowie. Nie byłam w nastroju do kłótni, więc jej odpuściłam. Niech się cieszy.
- Musimy się dowiedzieć, kim naprawdę jest Collins.
- Na pewno nie człowiekiem - stwierdził cicho Malfoy. TO ON TAM BYŁ?!
- To, że kogoś zabił, nie znaczy, że nie jest człowiekiem - zaprzeczyłam.
Spojrzał na mnie z politowaniem.
- Gybyś zobaczyła tego, kto zabił twoich rodziców, usiadłabyś z nim przy kawie i ciasteczku i normalnie rozmawiała?
Tak, tym mnie przymknął. Westchnęłam ciężko.
- No ale ktoś o tym musi się dowiedzieć. - Blair zamachała rękami. - Przecież muszą poinformować rodzinę... prawda? - zapytała niepewnie, a w jej głosie było tyle nadziei, że to jednak okaże się głupim żartem.
- Właśnie, nie mogą tego zatuszować. Ona musiała kogoś mieć. Męża, chłopaka, kogokolwiek - odezwał się Longbottom.
- Pewnie, wyobraź sobie ją z chłopakiem - warknęłam.
- Wiesz, ciebie trudno wyobrazić sobie w Hogwarcie, szlamo.
- Longbottom - syknął ostrzegawczo Malfoy.
- Ja uważam, że Collins chciał się na niej za coś zemścić. Może chodzili razem do Hogwartu albo coś? - podsunęła Amanda.
- I za to by ją za... POTTER! - Ameba pstryknęła palcami.
- Nie krzycz na mnie.
- Twój ojciec chodził do Hogwartu z Greengrass! - wykrzyknęła triumfalnie. - Spytaj go, czy kojarzy Collinsa.
- Tak jest, kapitanie Durntlig! - Potter zasalutował.
- Chyba nic innego nie możemy zrobić. - Blair wstała z podłogi i otrzepała kolana. - Idźcie do swoich nor, ja i Ameba musimy porozmawiać.
***


Jedno mnie zastanawiało - kto teraz będzie prowadził OPCM? Raczej wątpiłam, że znajdą kogoś w jeden dzień. No i każdy, bez wyjątku bardzo cieszył się z tego powodu, w końcu przez jakiś tydzień odpadnie jedna lekcja.
I wszyscy, bez wyjątku bardzo się zdziwili, kiedy rano McGolonka ogłosiła, że znalazła już nauczyciela na wolne miejsce. Przebiegłam szybko wzrokiem, ale równie dobrze mogłabym tego nie robić. Ktoś, czyli Ameba wcześniej zauważył zmianę.
- TEDDY! - wykrzyknęła i z dzikim wrzaskiem pobiegła do stołu nauczycielskiego, by zgnieść Lupina w uścisku. Miał na sobie granatową szatę i, o dziwo, ciemne, proste włosy. McGolonka z oburzeniem spojrzała na nich, hogwarcki naród otworzył usta w zdziwieniu, a Teddy uśmiechnął się przepraszająco, wciąż tuląc do siebie Amebę.
Po tym roku szkolnym McGolonka chyba pójdzie do psychologa. Musiała policzyć do dziesięciu i wziąć głęboki oddech, żeby się uspokoić.
- Panno Durntlig, od dzisiaj jest to nauczyciel, a spoufalanie się z nim jest głęboko niepoprawne - oznajmiła przesadnie spokojnym głosem. Nie wiem, skąd ona to słownictwo wzięła, wystarczało powiedzieć Amebie, żeby wracała na miejsce. Potem zaczęła coś jeszcze pierdzielić, ale to już nie było warte uwagi.
- Ja bym chyba nie wzięła tej roboty, gdybym wiedziała, że zabili mojego poprzednika - powiedziała Amanda.
- Jakbyś nie miała czegoś innego, tobyś wzięła - odparł Nick. Wolałam się nie odzywać, wyczuwałam kolejną małżeńską kłótnię. Rzuciłam okiem na Malfoya, który był trochę otumaniony, w końcu Greengrass to jego ciotka, i poszłam do puchońskiego stołu, gdzie jak zwykle przywitały mnie nieprzychylne spojrzenia.
- Suń dupę. - Machnęłam ręką na jakiegoś Puchona, chyba nawet z naszego roku, który posłusznie przesunął się w lewo. Ameba była w bardzo dobrym nastroju, Blair zresztą też.
- No, to kiedy ogarniamy patronusy? - zapytała wesoło Blair i nałożyła sobie na talerz kupę jakiejś sałatki.
- Wy się najpierw nauczcie niewerbalnych może. - Wzięłam widelec od tego samego Puchona, któremu zajęłam miejsce i zaczęłam jeść razem z Blair.
- To będzie na lekcjach w tym roku, a patronusy dopiero w przyszłym. No prooooooszę, bez ciebie nic nam nie wyjdzie! - Ameba zrobiła te swoje maślane oczka. Pokręciłam powątpiewająco głową, przymknęłam oczy i oznajmiłam:
- Okej. Ale mam warunek. - Wstrzymały na chwilę oddech. - Załatwicie mi jakiś talerz, bo głupio mi ciągle wszystko brać od innych.
***
Koło osiemnastej usłyszałam słodki głosik Blair, nakazujący "natychmiast przyjść do Pokoju Życzeń razem z Malfoyem, bo jak nie to mi nogi z dupy powyrywa". Zniknęła z mojej głowy zanim zdążyłam jej powiedzieć, że jeśli by to zrobiła, i tak nie mogłabym nigdzie przyjść.
Naprawdę nie miałam ochoty pokonywać ośmiu pięter z Malfoyem u boku. Rozejrzałam się i kiedy go namierzyłam, krzyknęłam do niego. Posłusznie wstał z kanapy, na której Rózia ostentacyjnie przeczesywała palcami jego włosy. Rzuciła mi spojrzenie pełne nienawiści i pogardy.
- Lepiej, żeby to było coś ważnego - warknął.
- Ja cię nigdzie nie zapraszałam, ale Blair mówiła, żebym wzięła cię ze sobą do Pokoju Życzeń. No więc ja idę, a ty rób, co chcesz.
Wstałam i zdążyłam dojść do połowy korytarza, gdy usłyszałam za sobą szybkie kroki. Poczułam rękę Malfoya na ramieniu i natychmiast ją strzepnęłam.
- Po co my tam idziemy? - zapytał na którychś schodach.
Stanęłam na środku, dokładnie przed nim. Dobrze, że dwa stopnie wyżej, inaczej nie sięgałabym wzrokiem do jego oczu.
- Okej, więc teraz nastaw się na odbiór. Wkurwiasz mnie, Malfoy - wyraźnie wyartykuowałam każdą sylabę. - Nie odzywaj się do mnie, nie dotykaj mnie i nawet na mnie nie patrz. Zrozumiałeś?
Nie zaczekałam, aż odpowie, po prostu dalej wspinałam się po schodach. Prawie z nich spadłam, kiedy usłyszałam Malfoya w mojej głowie.
- Słyszałaś, że niechęć to skrywany pociąg seksualny? - Gdybym odwróciła głowę, zobaczyłabym go pewnie z chytrym uśmiechem na twarzy.
- Myśleć do mnie też ci nie wolno - warknęłam na głos, po czym grzecznie się wycofał, a ja tylko modliłam się w duchu, żeby się nie zarumienić. Nie odzywał się do mnie aż nie doszliśmy do Pokoju Życzeń.
- No i? Co mamy pomyśleć?
- No, chyba to co zawsze, nie?
Chwilę później ukazały nam się wielkie drzwi, a za nimi Potter, Blair, Longbottom, Ameba, Amanda i Lee. Wszystko wyglądało tak jak zwykle. Materace na ścianach, jakieś książki, inne pierdoły.
- Nareszcie! - wykrzyknęła Lee. - Chyba możemy zaczynać. Wszyscy wiedzą, jak to się robi. Musimy po prostu znaleźć najszczęśliwsze wspomnienie. - Obróciła się i dopiero wtedy zauważyłam, że czerwone włosy urosły jej już do ramion.
Każdy znalazł sobie własny kącik i zanim pogrążyłam się w swoih wspomnieniach, zauważyłam porozumiewawcze spojrzenia Pottera i Malfoya. Mogliby się nauczyć trochę przyzwoitości i nie obrzydzać ludziom życia.
Nie miałam pojęcia, które wspomnienie jest najlepsze. Rodzice odpadali. Może to, jak poznałam Amebę? Nie, w sumie nawet tego nie pamiętałam. Amebka była ze mną od zawsze. Pierwszy dzień w Hogwarcie? Skupiłam się mocno na tym przyjemnym cieple, które zawsze czułam, kiedy przekraczałam próg hogwarckich drzwi. Wymamrotałam cicho Expecto patronum, ale nie pojawiła się żadna, nawet najmniejsza oznaka patronusa. Zanim zdążyłam spróbować ponownie, usłyszałam, jak Lee krzyczy:
- JA NIE MOGĘ, WYSZŁO MI, WYSZŁO!
Okej, to był prawie pisk. Co prawda wyczarowała tylko mgiełkę, ale... łał, to i tak było niezłe. Jak na pierwszy raz. Mimo całej mojej sympatii do niej, i tak wkurzyło mnie to, że jakiś byle Gryfon był lepszy ode mnie.
Próbowałam jeszcze kilka razy, aż Potter nie zawołał, że na dzisiaj koniec. Opuściłam różdżkę ze zrezygnowaniem, a Ameba i Lee podeszły do mnie. Amanda o dziwo zniżyła się do rozmowy z Blair. Robi postępy, muszę ją pochwalić potem.
- Chyba tylko staremu Pottera udało się wyczarować patronusa za pierwszym razem.
- Przecież nie zamierzam się rzucić z Wieży Astronomicznej tylko dlatego, że nie udało mi się wyczarować mgiełki z różdżki - odparłam lekceważąco.
- No to chodź do naszego puchońskiego pokoiku i zrobimy jakiś rozjeb.

***

Siedziałyśmy we trójkę w naszych lochach - ja, Amanda i Iga - i obgadywałyśmy wszystkie Ślizgonki po kolei. Może i nasz naród był solidarny, ale tylko w obliczu zagrożenia. 
- Ona wygląda jak żyrafa - mruknęła Amanda na widok piątoklasistki z ciemnymi włosami związanymi w kucyk i bardzo długą szyją. 
- Kurwa, nie mogła większych szpilek założyć - zgodziła się Iga. - Nawet ja takich nie mam - mówiąc to, zrzuciła swoje małe, przy tej lasce, obcasy i położyła nogi na moich kolanach. 
- Gdzie z tymi krzywymi girami - oburzyłam się, ale Iga tylko wzruszyła ramionami.
- Starkweather zaraz zrobi dziurę nosem w pergaminie - zauważyła Amanda.
- Takiej tapety to nawet ja w swoim pokoju nie mam. - Wskazałam na Parkinson. Odwróciłam głowę i nagle zastygłam z ręką podniesioną do góry. - Czy ja widzę podwójnie, czy tam jest dwóch Malfoyów? 
Amanda  i Iga podążyły za moim wzrokiem, po czym spojrzały na mnie z politowaniem. 
- Przecież to jest jego brat. 
- TO ON MA BRATA? 
Okej, to pytanie usłyszał chyba cały pokój wspólny łącznie z dwoma Malfoyami. Ups.
Spojrzałam na nich jeszcze raz. Siedzieli razem przy stoliku i Dean chyba tłumaczył coś temu dzieciakowi. Byli prawie identyczni, tylko że Dean był wyższy i miał mocniejsze rysy twarzy.
- Nie wierzę, że nie wiedziałaś. - Iga parsknęła śmiechem. 
- Przestań, oni mają teraz kryzys - wydusiła Amanda między salwami śmiechu. Przysięgam, zabiję je kiedyś. Prychnęłam, zrzuciłam z siebie Igę i podreptałam do Puchonów. 


- Pierdolę, zostaję lesbijką - oznajmiłam.
- Nie można ot, tak zmienić orientacji - wtrącił Potter, który rozwalił się po drugiej stronie Ameby i wpierdzielał Fasolki Wszystkich Smaków.
- Do ciebie nie mówiłam.
Ameba uniosła ręce.
- Czuję się osaczona. Potter, spieprzaj.
Na szczęście słuchał się jej jako tako i opuścił piwnicę z miną zbitego psa.

- Ja uważam, że powinniście do siebie wrócić - stwierdziła spokojnie Ameba. Myślałam, że się przesłyszałam.
- Że co proszę? 
- Idź umyć uszy. - Ameba przewróciła oczami. - Powiedziałam, że masz dalej być z Malfoyem.
- Parę godzin temu powiedziałam mu, żeby się wreszcie ode mnie odwalił. 
- No to teraz powiesz mu, że jednak zmieniłaś zdanie. - Sięgnęła po talerz, stojący na stoliku obok. Ogólnie było tam dużo stolików z talerzami i żarciem, jak to u Puchonów. - Ciasteczko? - zaproponowała z anielskim uśmiechem.
- Nigdy w życiu się do niego nie odezwę - oznajmiłam kategorycznie.
- Jakaś ty uparta! - Wyrzuciła ręce w górę w geście bezsilności i prawie wywróciła  talerz z bezcennymi ciastkami. - W takim razie ja to zrobię.
Nie no, ten dzień był jakiś dziwny. Już sobie wyobrażam Amebę spokojnie rozmawiającą z Malfoyem. 
- W dupie chyba. Prędzej przestaniesz jeść.
Ameba rzuciła mi spojrzenie pod tytułem "nie wiesz, na co mnie stać" i pochłonęła następne ciastko.
Puchoni naprawdę mają zajebisty metabolizm.
***
Obudził mnie ktoś, kto mną potrząsał i miał czerwone włosy, czyli Lee. 
- Kurwa, co ty tu robisz? - Usiadłam na łóżku i zmierzyłam ją wzrokiem. W ręce trzymała poduszkę, miała na sobie jakąś powycieraną koszulkę i krótkie spodenki, a pod oczami sińce. No i niezłą szopę na głowie. 
- Śniło mi się, że Collins ci coś zrobił - oznajmiła i wpakowała się na moje łóżko. - Więc przyszłam sprawdzić, czy wszystko w porządku.
- Tak, byłoby świetnie, gdyby nie to, że ktoś właśnie mnie obudził - warknęłam. - Więc może wrócisz już do siebie?
Nie to, że jej nie lubiłam (Merlinie, przyjaźnię się z Gryfonką, życie jest dziwne), ale ona mnie przecież obudziła!
- Nie zasnę sama - powiedziała płaczliwym głosem. Spojrzałam wymownie w sufit.
- Nie wierzę, że będę spała z Gryfonką - wymamrotałam, po czym z powrotem zakopałam się w pościeli, odwracając tyłem do Lee. - Jak się będziesz rozpychać, to wypierdalasz stąd w podskokach, jasne?
Odpowiedział mi tylko niewyraźny bulgot spod poduszki. 
____
Zróbcie mi ładny prezent na imieniny i skomentujcie *uśmiecha się przymilnie*

6 komentarzy:

  1. Grrrrrrr Przed chwilą napisałam długi, zajebisty komentarz, który mi się usunął. A miał wszystko i życzenia dla ciebie i komentarz tego rozdziału, a nawet odpowiadałam na twoje pytanie. A pn się USUNĄŁ. Nie wiem jak to przeżyję. Niestety teraz nie mogę napisać go jeszcze raz bo niestety nie mam czasu :C A poza tym piszę z telefonu. Więc chcę przeprosić za brak prawdziwego komentarza. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.
    Wasza
    ~Artalife <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem jak wy to robicie, ale wasze rozdziały są tak ciekawe, że strasznie się jaram kiedy widzę powiadomienie o nowym rozdzialiku. Po prostu są genialne :)
    I dziękuje wam, trzecioklasistą. Przez was mieliśmy na 10 do gimbazy :3
    Weny życzę czy czegoś takiego

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedy nastepny? Ja tu wchodze i jecze codziennie bo doczekac sie nie moge

    OdpowiedzUsuń
  4. To co z tym nowym rozdziałem :) ?

    OdpowiedzUsuń
  5. To kiedy następny rozdział ;) ? I jak wam poszły sprawdziany gimbazjalne

    OdpowiedzUsuń
  6. Wydaje mi sie że wy już chyba nie wrócicie do pisania. A to wielka szkoda, bo od kiedy zaczęłam czytać wasze opowiadania, wyczekowałam kolejnego rozdziału. Podoba mi się wasz "styl" pisania, jest po prostu jedyny i to w dobrym sensie. Bohaterowie są ciekawi i nie są doskonali. Cała fabuła jest... Nie wiem jak to powiedzieć, bo to jest\był jeden z moich ulubionych ff. :3
    ~ A.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy